Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy!

 

Coraz częściej spotykam się z prześmiewczym sformułowaniem: „Prawo budowlane nie przyjęło się na Podhalu”. Sytuacja, o której ono mówi, nie dotyczy oczywiście tylko Podhala, ale wskazuje na poważny problem, który dla nikogo z naszej branży nie jest nowością czy tajemnicą. Inwestorzy nauczyli się sprawnie omijać przepisy i – licząc na niewydolność systemu naszego państwa oraz niedofinansowane organy administracji – skutecznie realizują swoje plany inwestycyjne, które jednak nigdy nie powinny wejść nawet w fazę planowania.

 

Ostatnio w prasie ogólnopolskiej mogliśmy przeczytać o budowanym „domku jednorodzinnym” w gminie Wieliszew w województwie mazowieckim. Ma on jedyne 1500 m² powierzchni użytkowej, 15 sypialni i 15 łazienek. Wszyscy interesariusze zgłaszają poważne wątpliwości, podnosząc kwestię, że może to być hotel lub też budynek wielorodzinny, na pewno jednak nie jest to dom jednorodzinny. Oczywiście wszyscy oprócz inwestora, który zapewnia, że jest to jedynie duży domek. To, że być może wystąpi on później o zmianę sposobu użytkowania obiektu na funkcję hotelową, to już zupełnie inna sprawa.

 

W Zakopanem z kolei inwestor postawił w parku kultury „poidła dla koni”, które okazały się niczym innym jak domkami przygotowanymi pod wynajem. Sam inwestor przez media jest określany mianem „króla samowoli z Zakopanego”, bo nie jest to jego pierwszy bój z nadzorem budowlanym i samorządem. Obiekty powstały obok pensjonatu, który został już uznany przez sąd za samowolę budowlaną. Nadzór budowlany ma prawomocną decyzję o jego rozbiórce. Jednak pensjonat dalej stoi i cały czas przyjmuje gości, a ponadto – jak widzimy – nawet poszerza swoją ofertę.

 

To tylko medialne przykłady z ostatniego miesiąca. Dlaczego tak łatwo można omijać prawo budowlane w naszym kraju? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, a przyczyn takiej sytuacji jest cała masa, z deregulacją na czele. Martwi mnie jednak inna kwestia. W większości tych ewidentnych naruszeń biorą aktywny udział inżynierowie budownictwa. Stajemy się więc współwinni sytuacji, gdzie w imię zysku indywidualnego inwestora narażamy interes publiczny, a jako reprezentanci zawodu zaufania publicznego w szczególności nie powinniśmy tego robić. Wiem, jak wygląda sytuacja na rynku budowlanym, ale nie może to być jakąkolwiek wymówką dla osób współtworzących nieład przestrzenny i łamiących przepisy, które mają służyć dobru publicznemu, a nie tylko zyskowi.

 

Mariusz Dobrzeniecki
prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa

 

Fot. Tomasz Wróblewski
Tekst opublikowany w magazynie „Inżynier Budownictwa” nr 4/2025